Męczy mnie nicnierobienie.

 I jest to dla mnie o tyle dziwne, że do tej pory każdej przerwy od szkoły wyczekiwałam z zamiarem nicnierobienia. No wiecie: trochę poczytania książek, bo zawsze jest coś ciekawego pod ręką, nadrobienia seriali (mimo, że preferuję binge-watching to zawsze jeszcze kilka odcinków zostało do końca sezonu), a to przekopania całego Internetu wzdłuż i wszerz bo przecież tak dawno tego nie robiłam.Niby godziny szybko mijają, ale czegoś brakuje, coś jest nie tak.

Na chwilę obecną roznosi mnie, gdy spędzam cały dzień w domu, gdy nie wyjdę chociażby na półgodzinne zakupy spożywcze czy na krótki trening na siłowni.

Uzależniłam się..
Od ludzi, ciągłego ruchu, życia w którym dużo się dzieje, a doba ma za mało godzin.
.. i jest mi z tym dobrze!

To nie tak, że nie potrafię się sobą zająć w spokoju i nie jestem w stanie znaleźć sobie zajęcia w domu. Nie mam z tym problemu.

Ale od października, od momentu kiedy poszłam na studia zobaczyłam, że da się inaczej, można aktywniej! (I wcale nie chodzi tu o wychodzenie co drugą noc do klubu, bo aż tak imprezowa nie jestem.) Ale fakt faktem, moje życie nabrało szybszego tempa, otworzyłam się na nowe rzeczy i przestałam siedzieć w domu.

Jest tyle możliwych rzeczy do zrobienia, nawet przy minimalnych albo zerowych nakładach finansowych. Jedyna przeszkoda? Czas, lenistwo i  wyobraźnia, które Cię ograniczają!

Po co ślęczeć nad telefonem i przewijać historie na snapie, które wcale nas nie interesują? Po co po raz kolejny odświeżać Facebooka skoro od 10 minut nie mamy już nic nowego na naszym wallu?




Zamień nicnierobienie na masową produkcję wspomnień!
Warto!

Share this:

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz